25 paź 2019

Nowi lokatorzy


No, może już nie tacy nowi. 😛
Ci z Was, którzy śledzą nas na Instagramie już ich poznali, mimo wszystko stwierdziłam, że warto przedstawić chłopaków szerszej publiczności.

Od kilku lat myślałam o gryzoniu. Kiedyś miałam ich sporo i coraz bardziej tęskniłam za małymi stópkami w klatce. Po śmierci Luny plany te stały się coraz bardziej poważne, a w wakacje oficjalnie wybrałam gatunek i zaczęłam poszukiwania.


Stanęło na myszy. Dlaczego? 
Kocham wszystko co ma ogon. Długo byłam wierna myszoskoczkom, lecz tym razem chciałam coś wymagającego mniejszej klatki, a wybrany zwierzak nie mógł być stadny. Powód takiej decyzji jest prosty, myszkoskoczki pokazały mi jak się kończy posiadanie takich stworków. Najpierw była trójka, jeden odszedł, no to wezmę kolejne dwa, żeby te nie czuły się samotne i tak w kółko. 
Tym razem nie mogłam sobie na to pozwolić ze względu na koszty posiadania takiego stadka (ciężkie życie biednego frizbowca, wszystko idzie na dyski i startowe 😛).


Zaczęłam więc szukać myszy, koniecznie samca, bo nie potrzebują towarzystwa. Najpierw przejrzałam olx, bo przerażała mnie wizja podpisywania umowy adopcyjnej i tej całej papierologii związanej z adopcją z fundacji. 
Stety, niestetety w mojej okolicy nie było żadnej myszy do oddania, więc poszukiwania kontynuowałam na Facebooku. 
Kiedy już niemal się poddałam, w przerwie podczas treningu z Fi weszłam na fb i mignęło mi ogłoszenie o dwóch starszych samcach do adopcji. 
Mimo, że mysz miała być jedna, a rodzice nadal byli sceptycznie nastawieni do tego pomysłu napisałam do domu tymczasowego w którym przebywali chłopcy i jeszcze tego samego dnia wypełniałam ankietę adopcyjną. 
Cała papierologia była znacznie prostsza niż się spodziewałam, po kilku dniach już podpisywałam umowę, a dwa tygodnie później myszy były u mnie.


Co mogę o nich powiedzieć? Całkiem sporo. 
Chłopaki już pokazali różki, biegają po całej klatce (dosłownie całej, sufit to ich ulubione miejsce 😛), rozrabiają i codziennie wieczorem domagają się jedzenia i zabawy. Szybko nauczyli się zasad panujących w domu i zrozumieli kiedy warto czekać przy wyjściu z klatki bo będzie wybieg, a kiedy dostaną ulubione smakołyki. 
Zaskoczyli mnie swoją zwinnością i tym, że są bardziej skoczni od myszoskoczków. Nawet moi rodzice, którzy na początku mówili, że nawet na nich nie spojrzą, ostatecznie polubili chłopaków i chętnie ich głaszczą czy chwalą się znajomym.

Coś więcej o charakterkach chłopaków 


Chip (rudzielec) uwielbia człowieka, jest bardzo miziasty, ale roznosi go energia i nie usiedzi zbyt długo w jednym miejscu. Najbardziej lubi suszone larwy mącznika i zrobi za nie dosłownie wszystko. Lubi siedzieć na rękach i kopać w dłoniach człowieka, który go właśnie trzyma. 
Nie ma typowego futerka jak inne myszy, jego sierść jest lekko falowana i bardzo przyjemna w dotyku. Jest urodzonym modelem, nie ma problemu z aparatem, wręcz przeciwnie, interesuje go ten dziwny  przedmiot, wydający śmieszne dźwięki.


Dale (czarno-biały) jest małym rozrabiaką, będzie się przymilał i domagał głaskania, po to, żeby zaraz rzucić się na mój palec. Umie zrobić pożytek ze swoich ząbków, ale na szczęście nie wykorzystuje ich pełnej mocy zbyt często. Zrobi wszystko za suszony groch. Jest bardziej nieśmiały niż Chip i nie ma aż takich zdolności akrobatycznych. Lubi kopać i spędzać czas raczej na ziemi, boi się wielu rzeczy, ale za ulubione smakołyki przełamie strach. Nie lubi być brany na ręce, ale zwalam to na, że na początku naszej wspólnej przygody musiał dostawać antybiotyk i byłam zmuszona go łapać wbrew jego woli. Mimo to coraz lepiej reaguje na człowieka i bardzo nieśmiało, ale zaczyna sam wchodzić na rączki.


A jak wygląda relacja myszy - pies?
Przede wszystkim zwierzaki nie mają ze sobą kontaktu. 
Fini może oglądać myszki jak biegają po klatce i robi to, gdy ich zabawy stają się głośne, ale generalnie ignoruje gryzonie. Jedyne co go przeraża, to gdy na czas sprzątania, kładę klatkę na podłodze. Myszy na tej wysokości są już straszne i biedny piesek nie może wejść do pokoju, bo jeszcze go zjedzą.
Chip i Dale z psem nie mają natomiast żadnego problemu. Nie jest straszny tylko ciekawy i czasami patrzą co ten wariat wyprawia.


Dla ciekawych, ogoniaste pochodzą z domu tymczasowego dla małych zwierząt Hemma, z którego adopcję mogę z czystym sumieniem polecić.

2 komentarze:

  1. Dzięki za polecenie miejsca. Takie domy tymczasowe są naprawdę rewelacyjną inicjatywą :) A relacja mysz z psem - już sam jej opis jest przekomiczny :D Mogę sobie jedynie wyobrazić jak zabawnie może to wyglądać :) Moim zdaniem zawsze warto posiadać w domu wiele zwierząt różnych gatunków. Oczywiście są to dodatkowe obowiązki, trzeba bardzo dbać o zwierzaki. Normą są już regularne wizyty nie tylko w przychodni, ale i u psiego fryzjera. Warszawa na szczęście pełna jest placówek, gdzie w jednym miejscu kompleksowo zajmą się całą naszą zwierzęcą rodziną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykle urokliwi Panowie. Coraz mocniej tli się w mojej głowie chęć do posiadania małego uroczego gryzonia :). rok temu pożegnałam szynszyle trafiła do mnie bo u bliskiej znajomej sąsiadki nie umiała się odnaleźć z kotem. A nie chcąc dzielić domu na strefy postanowili poszukać Bubie ( szynszyli) nowy dom i tym sposobem trafiła do mnie na dobre 8 lat. Była niezwykle kontaktowa i ciekawa otoczenia bez czynienia szkód. Jedynie co dawało cień to niezwykłe zamiłowanie do rozsypywania wszelakich podściółek oraz zrębków w swojej wolierze. Uspokoiła swoje zapędy jak zrobiłam jej hamak z polarowego kocyka. Ciekawa jestem czy myszy również lubią wysypywać swoją ściółkę poza klatkę i czy odkurzacz przy gryzoniach jest konieczny. Obecnie stoję przed wyborem nowego modelu i zastanawiam się czy ten https://eltkom.pl/odkurzacz-bezworkowy-ariete-2759-handy-force-rbt byłby idealny bo dla moich potrzeb owszem, ale nie wiem czy spełni się przy niesfornej myszce lub chomiku.

    OdpowiedzUsuń