Łatwo się domyślić, że nie były to moje wymarzone dwa miesiące, ale mimo wszystko trochę się działo.
Może jeszcze nie do końca wakacje, ale ja już nie miałam lekcji. 😉
Tego wypadu nie wspominam najlepiej. Pieskowej główce coś się stało i mózg został w domu, przez co wyjazd, zamiast być przyjemnością stał się ciągłym kontrolowaniem otoczenia. Mimo wszystko udało nam się zaliczyć całkiem niezły debiut we freestyle’u, a ja dodatkowo wylądowałam w pierwszej piętnastce w Time Warpie razem z Ayo.
Finito
Freestyle lvl 1 - 128,60 pkt - 26/34
Super-Pro Toss&Fetch - 23,5 pkt - 56/87
ThrowNGo lvl 1 - 32 pkt - 55/130
Time Warp lvl 1 - 29,25 pkt - 35/68
Ayo
Time Warp lvl 1 - 57,09 pkt - 13/68
To był bardzo szalony i spontaniczny wypad, by odczarować Finisiowy mózg. Razem z najlepszą ekipą o 3 rano wyruszyliśmy z Annówki prosto do Kaput, by ostatniego dnia zawodów bawić się właśnie tam.
Marta startowała razem z Chill i Lilu (mamą Finiego), a Weronika próbowała swoich sił z Pandą.
Finito zamiast startować odpoczywał w klatce, łapał dekielki z dała od pola startowego i pracował nad kontrolowaniem emocji. Ja natomiast w ostatniej chwili zgłosiłam się z Laurą na ludzkiego Time Warpa, gdzie wystartowałyśmy w najlepszym możliwym stylu.
Ludzki Time Warp - 11/34
Teraz możemy przejść do typowo wakacyjnych wyjazdów 😛
Na pierwszy obóz w minione wakacje klasycznie już wybraliśmy Annówkę. Tym razem postawiliśmy na nowość, czyli obóz naszego klubu.
Smoczy tydzień upłynął nam niesamowicie, choć nie obyło się bez mniej przyjemnych elementów. Trzeciego dnia, podczas rozgrzewki skręciłam kostkę, przez co większość atrakcji musiałam sobie odpuścić. Mimo to obóz wspominam bardzo pozytywnie, poznałam świetnych ludzi i dobrze się bawiłam. Razem z Fi doszlifowaliśmy też vaulty i nauczyliśmy się kilku nowych figur.
fot. Julia Łysoń |
Time To Start II
Drugi obóz na którym się w tym roku bawiliśmy. Wspominam go dużo gorzej niż poprzedni, ale smoczej ekipy po prostu nie da się przebić (❤️). Mimo to sporo się nauczyliśmy i dopracowaliśmy nasz freestyle, który w końcu zaczął jakoś wyglądać. Skręcona kostka niestety uniemożliwiła nam zrealizowanie naszych planów na ten wyjazd i mocno utrudniała mi funkcjonowanie, ale daliśmy radę.
fot. Laura Zawadzka |
Ze względu na kontuzję musiałam sobie odpuścić długo wyczekiwanie Latające Psy w Gdyni, gdzie miałam zaprezentować udoskonalony freestyle. Niestety lekarz bardzo dobitnie powiedział mi co myśli o tym pomyśle, zwłaszcza, że w grę cały czas wchodziła operacja zepsutej nogi.
Następny tydzień spędziliśmy w moich ukochanych Górach Stołowych. Mimo kontuzji udało mi się trochę pozwiedzać i nacieszyć się górskim klimatem. Niestety jeden dzień wędrówki oznaczał dla mnie dwa dni odpoczynku i leżenia w łóżku, lecz nie poddawaliśmy się i dzielnie kroczyliśmy po szlakach.
Powrót do domu, szybkie przepakowanie się i zaraz po górach nadszedł czas na wodę. Ruszyliśmy w kierunku Zalewu Szczecińskiego. Tydzień spędziliśmy na treningach frisbee, długich spacerach i pływaniu.
Ostatniego dnia wybraliśmy się do Parku Krajobrazowego, gdzie poza podziwianiem widoków, mogliśmy zobaczyć stada koni i krów żyjących na tamtym obszarze, a Wy relacje z tego wypadu mogliście oglądać na naszym instagramie.
A Wy? Byliście aktywni czy wylegiwaliście się w słońcu?
Wakacje - cudowny czas i bardzo fajne podsumowanie! :) To najlepszy okres w całym roku, który najchętniej spędzam ze swoim zwierzakiem na świeżym powietrzu
OdpowiedzUsuń